Z pewną nostalgią wspominam czasy, kiedy pracowałem nad moją książką o Scrumie. Pisałem ją dokładnie 3 miesiące. Ale był to czas, kiedy miałem dużo mniej obowiązków i faktycznie, przez bite 3 miesiące mogłem w 100% poświęcić się pisaniu.
To było podejście na wskroś monastyczne. Totalnie odciąłem się od wszystkiego. Inna rzecz, że nie byłem wtedy tak bardzo obecny online. Nie nagrywałem podcastów. Nie prowadziłem zajęć na studiach. A moja skrzynka mailowa nie uginała się od ilości maili. Było prościej.
Ale nauczyłem się wtedy jednej ważnej rzeczy – żeby maksymalnie wykorzystać swoje sesje pracy głębokiej, musisz zadbać o odpowiednie rytuały. Jeżeli piszesz książkę lub wykonujesz jakiekolwiek twórcze zajęcie – nie zawracaj sobie głowy natchnieniem. To jest mit. Czekanie na przypływ natchnienia, które pojawi się niczym piorun nad twoją głową nie jest dobrym pomysłem, który popchnie twoją pracę do przodu.
Bo to właśnie codzienne rytuały i ich rygorystyczne stosowanie wprowadzają stan maksymalnej koncentracji w Twoim życiu.
Pięknie ujął to David Brooks w jednym ze swoich felietonów dla "New York Times'a":
Oczywiście nie istnieje coś takiego jak jeden rytuał, który sprawdzi się w każdym przypadku. Podobnie jak nie istnieje jedno podejście do pracy głebokiej. Ale są pewne ogólne warunki, który każdy z nich powinien spełniać.
Osobista produktywność jest ważnym aspektem pracy każdego lidera, zwłaszcza dzisiaj, kiedy coraz trudniej jest się nam skoncentrować. Bo zalewa nas mnóstwo "rozpraszaczy". Nie potrafimy się nudzić i odruchowo łapiemy po smartfona (np. czekając na znajomych w restauracji albo stojąc w kolejce z zakupami, czy stojąc na światłach lub w korku. Boimy się samotności, czyli bycia ze sobą.
Cal Newport, w swojej książce "Praca głęboka" postawił hipotezę, że zdolność wykonywania pracy głębokiej jest coraz rzadsza, ale jej wartość dla naszej gospodarki i prowadzenia biznesu wzrasta. Dlatego nieliczni, którzy nabędą tę umiejętność i uczynią ją podstawą życia zawodowego, odniosą sukces.
Zapraszam Cię do lektury. To była nasza książka miesiąca na platformie "Agile Leadership Tribe", do której właśnie otworzyliśmy drzwi. Jeszcze przez tydzień możesz do nas dołączyć 🙌⛺️
Tymczasem, pozdrawiam zwinnie ;)
PS
Jeżeli uważasz, że Zwinny Newsletter w jakikolwiek sposób może przydać się jednej konkretnej osobie z Twojego otoczenia, będzie mi ogromnie miło, jeżeli zachęcisz ją/ jego do zwinnej subskrybcji 📩
PS 2
Ogromniaste dzięki, że mnie subskrybujesz ❤️
Sprawdź kilka newsletterów, które wysłałem do tej pory!
– No dobrze, Mariusz – zagadnęła mnie pewna liderka – mówisz, że agile to zespoły, które same organizują swoją pracę. Wszystko fajnie, ale jeżeli zespół „nie dowiezie” projektu, kto za to beknie? Tak wielu liderów bardzo często rozumie odpowiedzialność. Jest ktoś, kto „za coś beknie”. Bo przecież to bardzo ułatwia życie, prawda? I firmie, i zespołowi. Ale taka odpowiedzialność od razu roztacza złą aurę. Przywołuje na myśl różne sankcje, które nam grożą. Budzi lęk. Odpowiedzialność pozytywna...
Zacznę od cytatu, który pochodzi z książki Friedricha Nietzschego„Ecce homo”, który mógłby wystarczyć za mój cały dzisiejszy list do Ciebie 😊 Moja formuła na określenie tego, co wielkie w człowieku brzmi amor fati: nie chcieć nic innego, poza tym, co jest ani przed sobą, ani za sobą, ani na wieki wieków. Nie poprzestawać na znoszeniu nieuchronnego, ani tym bardziej go nie ukrywać – wszelki idealizm to rodzaj kłamstwa w obliczu nieuchronności – lecz je kochać. Amor fati to miłość do losu –...
Artur Nowak-Gocławski (Grupa ANG S.A.) w moim podcaście wspomniał słowa pewnego profesora, który mówił, że nie powinniśmy wysyłać szefów na studia MBA, tylko na studia z literatury. Bo w biznesie właśnie potrzeba wrażliwości, empatii, zrozumienia i spojrzenia na klienta nie jak na pole w Excelu, tylko jak na żywego człowieka. Dzisiaj, w czasach dużej złożoności i niepewności, ale też czasach, w których doświadczamy rozmaitych kryzysów i chaosu – chciałbym cię zachęcić do… czytania książek....