W swojej ostatniej książce, Dar przywództwa, pisałem sporo o słuchaniu wewnętrznego głosu. O tym, żeby go słuchać, bo często właśnie on pokazuje nam, co jest nasze, a co tylko „przyszło z zewnątrz”. Problem w tym, że wielu z nas go nie słyszy. W głowie mamy hałas — opinie rodziców, nauczycieli, przyjaciół. Różne „wglądy”, które czasem brzmią mądrze, ale nie mają nic wspólnego z tym, co naprawdę czujemy. Co ciekawe – większość tych „wglądów” nie bierze się z naszego doświadczenia. Nie wynika z emocji, przeżyć, konkretnych sytuacji. To są cudze opinie. Czasem dobrze brzmią, czasem nawet pomocne, ale wciąż – przychodzą z zewnątrz. I kiedy ktoś stawia swoje przekonania ponad nasze uczucia, to tak naprawdę nas nie słucha. Wtedy zamiast zrozumienia pojawiają się nietrafione osądy. A my, jeśli zaczynamy tego słuchać, tracimy kontakt z własnym głosem. Głuchniemy. Podczas studiów filozoficznych poznałem ks. prof. Tischnera. Miał duży wpływ na moje myślenie. Jednym z głównych tematów, którymi się zajmował, było spotkanie. Co to znaczy naprawdę spotkać drugiego człowieka? Spotkać, to postawić się w jego sytuacji. Rozpoznać w nim siebie – bo nic co ludzkie nie jest nam obce. Ale to nie wszystko. Spotkać to też uznać, że ten człowiek jest kimś zupełnie innym niż ja. Niepowtarzalnym. Jak pisał Bierdiajew – każdy człowiek to osobne centrum wszechświata. A centrów jest nieskończenie wiele. Kiedy wchodzimy w relację, często chcemy dotknąć czyjejś istoty. Zobaczyć, co się kryje pod jego historią, przekonaniami, tym, co nosi w sobie od dziecka. Ale… czasem zamiast spotkania, szukamy potwierdzenia. Chcemy, żeby ta osoba pasowała do roli, którą jej przypisaliśmy. Do projektu, który stworzyliśmy w głowie na jej temat. A to donikąd nie prowadzi. Dopóki próbujemy dopasować innych do naszych oczekiwań, nie jesteśmy w stanie ich naprawdę poznać. A jeśli nie poznamy, nigdy nie będziemy mogli rozkoszować się niespodzianką jaką jest spotkanie z drugim człowiekiem. A właśnie to w naszych spotkaniach bywa najcenniejsze. ***Dzisiejszy wpis jest mocno refleksyjny. Ostatnio miałem kilka głębokich sesji 1:1 z pewnym liderem. Dużo pracowaliśmy nad tym, przez jakie filtry patrzy na innych. I to nie była łatwa rozmowa. Sam często łapię się na tym, że oceniam, że mam gotowe założenia, zanim ktoś w ogóle zdąży coś powiedzieć. Ale – jak mówił Nathaniel Branden – już samo uświadomienie sobie tego, to pierwszy krok do zmiany. 👉 A Ty? Kiedy ostatnio naprawdę spotkałeś/łaś drugiego człowieka? Może dziś zamiast oceniać, spróbujesz po prostu usłyszeć. Bez projektów. Bez oczekiwań. Z ciekawością. Jeśli coś Ci się w tym tekście wybrzmiało — napisz. Chętnie poczytam, co Ty o tym myślisz. |
Poniżej znajdziesz kilka ostatnich wydań newslettera. Rzuć na nie okiem w wolnej chwili i daj się zainspirować.
Dzisiaj nieco inaczej, ale o tej informacji po prostu musiałem napisać Ci osobiście – chodzi o podcast, który (jak pewnie wiesz) nagrywam już od ponad 10 lat. Menedżer Plus audycja, w której rozmawialiśmy o przywództwie, rozwoju, pracy z ludźmi. Wspólnie szukaliśmy w niej odpowiedzi na to, jak zwinnie zarządzać sobą i biznesem. Przez ten czas mnóstwo się nauczyłem – od moich gości, od słuchaczy, od Ciebie. Ale coś się we mnie zmienia. Coraz częściej pytałem siebie: kim jestem, gdy nie jestem...
W pracy z ludźmi często spotykam osoby, które żyją tak, jakby nie miały prawa czegoś pragnąć. Są też tacy, którzy unikają odpowiedzi. Myślą: Jak niczego nie będę chciał, to nic mnie nie rozczaruje. Inni z kolei liczą, że ktoś odgadnie ich potrzeby za nich. U mnie wszystko zaczyna się wyjaśniać dopiero wtedy, gdy wyobrażam sobie, że coś zostaje mi odebrane. Albo, że coś się wydarza lub nie. I wtedy przyglądam się temu swoim emocjom. Czuję smutek? Ulgę? Radość? A może euforię? To właśnie te...
Jiddu Krishnamurti w swojej książce „Wolność od znanego” napisał zdanie, które od kilku dni wierci mi dziurę w głowie: Stosunki międzyludzkie są stosunkami między wyobrażeniami, a nie między samymi istotami ludzkimi. To zdanie odsłania bolesną prawdę o tym, jak bardzo stapiamy się z naszymi myślami. Jak mocno wpadamy w pułapkę tego, co wydaje nam się, że widzimy – a nie tego, co naprawdę jest. Tworzymy wyobrażenia o innych i o sobie samych – niemal automatycznie. Lider ma obraz swojego...